środa, 6 stycznia 2016

Akt pierwszy

Pomyślałam, że wrzucę od razu pierwszy rozdział (krótki, ale na studiach średnio z czasem :( - ale za to przy takiej długości będę mogła wrzucić coś częściej!). Przypominam, że w prologu są ważne informacje. ;)

*~*~*~*~*~*

Tydzień wcześniej
— Nie zgadzam się, Albusie — warknął Snape, wstając gwałtownie. — Nie zgadzam się, słyszysz?
Dumbledore oparł się pewniej o oparcie swojego dyrektorskiego fotela i splótł palce, oparłszy łokcie na podłokietnikach.
— Dlaczego, Severusie? — zapytał zmęczonym głosem.
— Bo jestem w stanie poradzić sobie sam — odszczeknął natychmiast. — Nie potrzebuję niańki.
— To nie niańka, Severusie — powiedział tym samym spokojnym głosem starszy czarodziej. — To ktoś, kto ma cię zastępować, kiedy… kiedy będziesz zajmował się czymś innym. Kiedy nie będzie cię w Hogwarcie.
— Nie pozwolę, by ktoś mieszał się do tego, w jaki sposób wykładam zajęcia, Albusie — oponował, chociaż wiedział, że znajdował się na przegranej pozycji.
Jeśli Dumbledore do czegoś dążył, zawsze musiał to osiągnąć.
— Boisz się, że to podważy twój autorytet — wytknął mu dyrektor.
— Co? — wyrwało mu się, kiedy niemal uznał, że niedosłyszał.
— Twój autorytet, Severusie. Martwisz się, że go stracisz — powtórzył twardo.
Snape nie odzywał się przez moment, zaciskając usta w wąską linię i pięści, kiedy wściekle wpatrywał się w przełożonego. Odetchnął ciężko, zanim zdecydował odezwać się ponownie:
— Faktycznie uczniowie mogliby uznać to, że będę mieć za asystenta byłego ucznia, ale…
— Panna Blackburn nie uczyła się w Hogwarcie, Severusie — przerwał mu Dumbledore.
Szok malujący się na twarzy Snape’a sprawił, że Albus z trudem powstrzymał się od lekkiego uśmiechu. Wiedział, że wygrał.
— Więc to kobieta? — zapytał cicho.
— Tak, czy coś nie w porządku?
— Nie, po prostu… — urwał, kiedy sens tego, co powiedział wcześniej Dumbledore do niego dotarł. — Zaraz, powiedziałeś Blackburn?
— Dokładnie tak.
— Blackburn był śmierciożercą.
— Zgadza się, Severusie. Panna Blackburn jest jego córką.

Dwa tygodnie wcześniej
— Valaeish, moja droga, dawno cię nie widziałem — powiedział Dumbledore, uśmiechając się blado.
Średniego wzrostu kobieta posłała mu zmęczone spojrzenie.
— Profesor Dumbledore — mruknęła, skłaniając lekko głowę w geście powitania. — Czekałam, aż się pan odezwie.
— Och, w to nie wątpię — zagadnął, ruchem dłoni zapraszając, by usiadła.
Spojrzała niepewnie na fotel. Przez chwilę wyglądała, jakby biła się z samą sobą, aż w końcu usiadła sztywno, nie pozwalając sobie na to, by się oprzeć.
— Jak życie? — zapytał jeszcze mężczyzna.
— Jak widać — odparła machinalnie, uśmiechając się nieco nieszczerze. — Raz tu, raz tam, wszędzie nie dłużej niż tydzień.
— Dużo podróżujesz — stwierdził, chociaż dobrze znał powód jej częstego przemieszczania się.
— Można tak powiedzieć — mruknęła, opuszczając wzrok.
Dumbledore poczuł ukłucie smutku, kiedy spojrzał na jej wyświechtaną, zszytą w kilku miejscach szatę.
— Dlaczego mnie pan wezwał? Domyślam się, że… czas na spłatę długu — powiedziała z braku lepszych słów.
— Wolałbym to nazwać prośbą o pomoc, panno Blackburn. Ale tak, chodzi o dług. Chciałem zaproponować pani stanowisko asystenta Mistrza Eliksirów — powiedział spokojnie.
Przez kilka długich chwil obserwował jej reakcję. Jeśli to możliwe, zesztywniała jeszcze bardziej, niemal każdy jej mięsień był w pełni napięty, a ona wbiła wzrok w przestrzeń, zaciskając mocno usta.
— Asystenta? — powtórzyła niepewnie.
Dumbledore kiwnął krótko głową.
— Tak — potwierdził, pozwalając, by oswoiła się z tą informacją.
— Co należałoby do moich obowiązków? — zapytała po kilku boleśnie długich chwilach milczenia, w czasie których dyrektor myślał, że kobieta po prostu wstanie i wyjdzie bez słowa.
Niemal odetchnął z ulgą.
— Cóż, od czasu do czasu poprowadziłabyś zajęcia za Severusa Snape’a… — Widział, jak skrzywiła się na dźwięk jego nazwiska. — Profesor Snape nie jest już śmierciożercą…
— Czyżby? — wydusiła kpiąco, zaciskając dłonie tak mocno, że Dumbledore myślał, że Valaeish skutecznie przebiła sobie skórę. — Przepraszam, profesorze Dumbledore — wyszeptała zaraz. — Domyślam się, że moja rola nie ograniczy się jedynie do prowadzenia kilku zajęć — powiedziała cicho.
— Zawsze wiedziałem, że sprytna z pani czarownica. — Uśmiechnął się Dumbledore. — Cóż. Musisz wiedzieć, że Severus jest naszym podwójnym agentem w szeregach Lorda Voldemorta. Zdarza się, że musi uczestniczyć…
Wiem na czym polegają spotkania śmierciożerców — przerwała mu nieco ostrzej, niż zamierzała.
— Nie śmiałbym tego kwestionować, Valaeish…
— Vala, po prostu Vala, profesorze Dumbledore — powiedziała, siląc się na słaby uśmiech. — Wie pan, że nie przepadam za pełnym imieniem.
W odpowiedzi dyrektor uniósł lekko kąciki ust, skinąwszy głową.
— Ale masz rację, twoja rola miałaby być… potrzebujemy kogoś, kto wkupi się w łaski Severusa — oznajmił nieco ponuro. — Kogoś, kto go będzie pilnował, dbał o niego, kiedy wróci ze spotkań, tym bardziej, jeśli Voldemort go ukarze.
Valaeish przełknęła głośno ślinę, czując nieprzyjemną gulę w gardle. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co znaczyło słowo „ukarze”. Na moment zacisnęła oczy, oddychając głęboko, by się uspokoić.
— Czy chcesz, żebym… — nie potrafiła tego wymówić.
— Nie, Vala — odparł spokojnie. — Chcę, żebyś się z nim zaprzyjaźniła.
— Zaprzyjaźniła — powtórzyła, uchylając powieki. — Rozumiem. Dlaczego ja?
— Cóż. Nie będę ukrywał, że szukałem kogoś, kto będzie miał podobne przeżycia co Severus. Lepiej będziesz umiała go zrozumieć — oznajmił rzeczowo, pochylając się lekko w krześle. — Chcę, by potrafił ci zaufać. By w twoim działaniu nie widział kolejnej części planu mającej zniszczyć Voldemorta. Musi myśleć, że twoje działania są szczere i bezinteresowne, Vala.
— Nawet jeśli miałabym go oszukiwać? — Dumbledore przytaknął jedynie ruchem głowy. — I nawet jeśli szczerze go znienawidzę, mam grać?
Nie zdążył odpowiedzieć, bo do gabinetu dyrektora weszła Minerwa McGonagall. Valaeish poczuła ucisk w żołądku. Musiał wiedzieć, że profesor transmutacji się zbliżała i nie zdąży odpowiedzieć na zadane pytanie. Jak wygodnie, pomyślała jeszcze, zanim przywitała się z kobietą.
— Profesor McGonagall, miło w końcu panią poznać — powiedziała, siląc się, by jej głos nie brzmiał obojętnie.
— Ciebie również, drogie dziecko. Albus wiele o tobie opowiadał. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? — przywitała się Minerwa.
— Skądże, mówiłem właśnie pannie Blackburn, że Severus może być wyjątkowo trudnym człowiekiem — powiedział, posyłając jej znaczące spojrzenie.
Minerwa westchnęła.
— Cóż, do Severusa potrzeba będzie morza cierpliwości — przyznała.
— Vala, jeśli się zgodzisz… profesor McGonagall będzie Gwarantem.
Poczuła, jak wszystkie jej wnętrzności krok po kroku zamarzają. Otworzyła szeroko oczy, nie wierząc w to, co słyszała. Miała złożyć Przysięgę Wieczystą?
— Nie ufasz mi — wyrwało się z jej gardła, zanim zdążyła ugryźć się w język.
— Ufam. Po prostu muszę być pewny.
Kalkulowała chłodno swoje położenie. Cóż, na szali miało zostać położone jej życie. Możliwe, że słusznie. Prawdopodobnie była to Dumbledore’owi winna. Wzbierała w niej wściekłość, tym mocniej, kiedy zdawała sobie sprawę, że właściwie nie miała innej opcji, jak po prostu się zgodzić.
— Zgoda — wydusiła, wiedząc, że jeszcze zdąży tego pożałować. — Możemy to mieć już za sobą? — zapytała cicho, bojąc się, że gdyby starała się mówić głośniej, jej głos by zadrżał, zdradzając niepewność.
Wstała, wygładzając postrzępioną oraz połataną w kilku miejscach szatę. Jakby nie patrzeć, życie w Hogwarcie może nie być aż takie złe, prawda? Będzie miała dach nad głową, wypłatę, posiłki. To zawsze jakaś stabilność. Jakaś szansa na to, że życie w ciągłej ucieczce stanie się przeszłością.
Niechętnie podała Albusowi rękę, wpatrując się w jego oczy.
— Valaeish Blackburn — zaczęła Minerwa. — Czy przysięgasz…

Wieczór wcześniej
Wieczorem, kiedy wreszcie zdążyła dotrzeć do zamku i pobieżnie się rozpakować,  było już dawno po uczcie, ale nie czuła się na siłach, by cokolwiek zjeść. Kiedy tylko pomyślała o przysiędze, która złożyła, jej prawa dłoń łaskotała nieznacznie. Dumbledore był mistrzem w swoim fachu, idealnym strategiem, mistrzem planowania. Może i wydawał się miłym staruszkiem, ale jego wyrachowanie świadczyło zupełnie o czymś innym. Vala wiedziała, że siedemnaście lat temu nie pomógł jej zupełnie bezinteresownie. Wiedziała, że prędzej czy później będzie zmuszona, by spłacić swój dług.
Bo Albus Dumbledore właśnie tak działał. Pomagał, by ludzie byli mu coś winni. Tak jak Severus była tylko pionkiem na szachownicy. To od dyrektora zależało, czy ktoś przeżyje czy nie.
Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy nogi zaprowadziły ją pod gabinet profesora Snape’a. Vala tylko cudem nie zgubiła się w trakcie drogi przez zimne lochy. Może byłoby jej łatwiej, gdyby uczyła się w Hogwarcie. Zacisnęła zęby i zapukała trzykrotnie, czekając na odpowiedź. Kiedy niski, zmęczony głos oznajmił, że może wejść, niepewnie pchnęła drzwi, czując, jak jej serce łopotało w niepewności. Miała tylko nadzieję, że nie zarumieniła się jak pierwszy lepszy przerażony uczniak.
Severus Snape, choć nie potrafił się do tego przyznać, z niecierpliwością oczekiwał, aż młoda Blackburn przekroczy próg jego gabinetu. Kiedy tylko weszła, zamykając za sobą drzwi, Snape natychmiast zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. Miała na sobie długą, ciemnofioletową szatę przewiązaną w pasie, czarne buty za kostkę, a na piersi spoczywał sekretnik zwisający z szyi na srebrnym łańcuszku. Poza tym była zdecydowanie niezdrowo chuda. Kiedy przesunął wzrokiem do jej twarzy, zamarł. Jedną tęczówkę miała niebieską, drugą całkowicie białą i pierwsze pytanie, jakie uformowało się w jego głowie, to konieczność zapytania o fakt, czy nie była przypadkiem na to oko ślepa. Na nosie i policzkach miała niewiele piegów, a pod dużymi oczami wykwitały dwa nieładne cienie. Nos miała niewielki, podobnie ułożone w uśmiechu usta, które, choć długie, nie były pełne, bo dolną wargę miała szerszą od górnej. Ponadto przez jej brew przy pobielałym oku przechodziła cienka blizna i Snape wiedział już, że kolor tęczówki musiał być wynikiem jakiejś paskudnej klątwy. Ciemnobrązowe włosy panny Blackburn sięgały ramion, były lekko zmierzwione, jakby dopiero co wróciła z podwórza, na którym mocno wiało. Mimo że jej drobna twarz wyglądała młodo, w ciemnych włosach mógł dostrzec srebrne nitki siwiejących włosów.
— Dobry wieczór — przywitała się spokojnie, wyginając usta w lekkim uśmiechu. — Valaeish Blackburn, miło poznać…
— Profesorze Snape, panno Blackburn — przerwał jej, wybijając tym samym z rytmu. — Dumbledore nie przysłał pani, by się spoufalać, prawda? — zapytał cicho.
Uśmiech zniknął z jej twarzy, zastąpiony powątpieniem. Severus Snape niemal szyderczo się uśmiechnął, ale Valaeish niemal natychmiast się zreflektowała, uśmiechając się ponownie. O, nie, nie tym razem, Dumbledore, pomyślał Snape, nie dam się nabrać na twoje gierki.
Vala poczuła, jak coś ciężkiego i zimnego zsuwało się w dół jej przełyku. Miała ochotę po prostu wyjść, zapadając się pod ziemię i udając, że nie istniała… ale… przysięga. Oczywiście. Musiała znaleźć sposób, by się do niego przebić.
Widziała, że czarne oczy obserwowały uważnie każdy jej ruch, niemal jakby ich właściciel był gotowy do tego, by bronić się przed gradem klątw w każdej chwili. Severus Snape był niemal tak chudy jak ona – do tej pory nie sądziła, że to możliwe – wyższy od niej o jakieś pół głowy. Jego twarz poznaczona była zmarszczkami i chociaż nie wyglądał na takiego, który mógłby być od niej starszy o więcej niż piętnaście lat, to jego mroczny wyraz twarzy zdecydowanie go postarzał. Włosy miał czarne i proste, Vala myślała, że może nawet trochę przetłuszczone, ale postanowiła nie komentować tego faktu. Poza tym jej uwagę przykuł duży, zgarbiony nos.
Uśmiechnęła się z trudem. Pal licho pierwsze wrażenie, wyrzuciła sobie w duchu.
— Oczywiście, panie profesorze. — Skinęła krótko głową. — Jak pan sobie życzy.
Przez ułamek chwili miał taką minę, jakby właśnie go spoliczkowała. Najpewniej spodziewał się jakiegoś kontrataku. Ale nie dała mu tej satysfakcji. Nadal stała przy drzwiach, czekając, aż zaprosi ją, by usiadła, jednak szybko zorientowała się, że próbował ją złamać i zaproszenie nie miało nigdy paść.
— Ustalmy kilka spraw — oznajmił szorstko. — Przez pierwsze zajęcia będzie pani jedynie obserwować moje metody nauczania. — Kiwnęła krótko głową. — Nie toleruję spóźnień. — Ponownie kiwnęła głową. — Nie życzę sobie żadnych uwag, które mogłyby podważyć mój autorytet wśród uczniów. Moje słowo jest ostateczne, panno Blackburn. Mówię to, bo jeśli odziedziczyła pani charakter po ojcu…
— Szczerze wątpię — powiedziała spokojnie, choć jej dłonie zacisnęły się mocno, dlatego schowała je za plecy, udając że je splata.
Nie mogła mu pokazać, jak bardzo zabolała ją ta uwaga.
Snape uśmiechnął się paskudnie.
— Proszę mi nie przerywać, panno Blackburn.
— Oczywiście, profesorze — przytaknęła cicho.
— Będę pani zostawiał materiał do przerobienia z uczniami w czasie moich… nieobecności — oznajmił ozięble. — Najpierw jednak wolałbym określić, czy w ogóle nadaje się pani do pracy z młodzieżą. Chciałbym, żeby przygotowała pani kilka eliksirów pod moim okiem.
— Jak pan sobie życzy. Postaram się nie przeszkadzać — powiedziała usłużnie, czując, że ma dość tej rozmowy.
— To wszystko, panno Blackburn.
Snape spojrzał w znajdujące się na biurku pergaminy, najwyraźniej uznając rozmowę za skończoną. Valaeish odwróciła się na pięcie, chcąc opuścić chłodny gabinet, ale profesor odezwał się ponownie.
— Panno Blackburn, pytanie. Durmstrang?
— Nie — odparła, zatrzymując dłoń na drzwiach.
— W takim razie Beauxbatons?
— Nie — powtórzyła ponownie i, nie czekając na kolejne pytanie, opuściła jego gabinet.

Dumbledore, mówiąc, że Snape jest trudnym człowiekiem, nie powiedział jej całej prawdy.

8 komentarzy:

  1. Skoro nie była uczennicą Hogwartu ani Durmstrangu ani Beauxbatons, to skąd ona się wzięła? Snape wyłapałby jej zagraniczny akcent...
    Cóż, tyle pytań.
    Co się stało siedemnaście lat temu? I skoro Dumbledore jej wtedy pomógł to ile ona może mieć lat?
    Vala jest intrygująca.

    Nic no, czekam na dalsze rozdziały.
    Jak to pisałaś, zyskałaś właśnie stałą czytelniczkę :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko powoli będzie się wyjaśniało, nie chcę odzierać Vali z tajemnic od razu. :) Vala jest gdzieś pomiędzy. Ma dość lat, by pamiętać czasy Pierwszej Wojny Czarodziejów. :P O!

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. I miałam rację (co do komentarza pod prologiem;)
    Ciekawa jestem co takiego się stało, że Vala ma dług u dyrektora. Swoją drogą, wlasnie za taką zimną kalkulację już go nie lubię ;)
    Severus też nie ufny, ale nie ma co się dziwić.
    A i wlasnie! Ileż ona ma lat? Bo wydawało mi się, tak jakby, że młoda bardzo, a tutaj siedemnaście lat temu...
    No nic, czekam na więcej i pozdrawiam :)

    Grangervelsnape.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest młodsza od Severusa ale starsza od Harry'ego, Rona i Hermiony, to na pewno. :D Dla mnie Dumbledore jest taką... hm... może inaczej: mam mieszane uczucia wobec niego, bo jednak był gotów poświęcić wszystko, nawet swoje życie, byleby doprowadzić do upadku Voldemorta, ale nie wahał się przy tym poświęcić Severusa, Harry'ego i mnóstwa innych osób, których śmierć mogła się "przydać". Dążenie po trupach do celu nie jest dobre.

      Dzięki wielkie ^^ Pozdrawiam również!

      Usuń
  3. No, no, no... Baaaardzo ciekawy pomysł. To super, że nie obdzierasz Vali z tajemnic ;) niech ich będzie jak najwięcej! Poza tym jest doskonały, lodowaty Snape... Nie lubię, jak twórcy fanfików za mocno go przerabiają. Co nieco się wyjaśnia, chociaż tajemnic jeszcze więcej (XD), mamy zarys sytuacji, jest napraaawde bardzo ciekawie! ;) będę tu zaglądać, bo idealnie się wpasowałaś w moje gusta fanfikowe :D
    Dziękuję za komentarz u mnie, takie opinie bardzo wiele mi dają! <3
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Wybacz taki krótki komentarz, ale jestem dzisiaj przymulasem :< następny będzie lepszy! :D
    Oczywiście dodam Cię do moich "polecanych" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak mi miło! <3 Cieszę się, że przypadłam do gustu. I daj spokoj, napisałaś długi komentarz. :D poza tym liczy sie nie długość, a jakość! :D
      Dzięki wielkie! :)

      Usuń
  4. Vala pozostawia wiele pytań. Skąd właściwie jest i co takiego zrobił dla niej Dumbledore, zw musiała,się aż tak odwdzięczyć. nawiasem Dumbledore jak zwykle egoistyczny do szpiku.. jak mógł coś,takiego kazać jej,zrobić..przecież to okrutne granie na uczuciach. mógł jeszcze w ogóle kazać jej go w sobie rozkochac. a co tam.

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. O jej zakochałam ię w tym rozdziale.
    Biedny Snape otrzymał niańkę :P

    OdpowiedzUsuń