niedziela, 10 stycznia 2016

Akt drugi

Akcja rozwija się trochę wolno. Dziś dłuższy rozdział. Następny mam też gotowy, nie wiem, kiedy go wrzucę, teraz udało mi się trochę pogrzebać w Wordzie, no ale sesja... :( Poprawiłam trochę kolor czcionki, żeby nie był za ciemny i usunęłam te ozdobniki kursywy itp. Chyba wyraźniej teraz. :)

*~*~*~*~*~*
Chwila obecna
— Tak, profesorze Snape, wiem — wydusiła, zamykając za sobą drzwi.
— A jednak się pani spóźniła — wytknął jej. — Dlaczego?
— Coś mnie zatrzymało — odparła spokojnie, przemierzając salę do swojego stanowiska, które znajdowało się w rogu sali, pod regałami, na których stały słoje wypełnione ingrediencjami potrzebnymi do eliksirów.
— Nie zamierza mi pani powiedzieć, co takiego panią zatrzymało?
— Nie  — odparła swobodnie.
Musiał wiedzieć, że nie pozwoli sobą pomiatać.
Ktoś we wnętrzu sali wydał taki odgłos, jakby miał zaraz zemdleć.
Hermiona zatkała usta ręką, nie dowierzając, że ktoś mógł tak otwarcie sprzeciwić się Snape’owi w jego sali i w dodatku nie bać się uszczerbku na zdrowiu. Prawie pisnęła, kiedy kobieta odwróciła się w stronę ich profesora, bo wtedy właśnie Hermiona mogła spostrzec, jak dziwne były jej oczy.
— Nie? — powtórzył jadowicie, dając jej ostatnią szansę na zmianę decyzji.
— Nie, nie czuję potrzeby, by się przed panem tłumaczyć, profesorze Snape, nie mam już szesnastu lat — wytknęła mu.
W tym momencie faktycznie ktoś zemdlał i Valaeish podążyła wzrokiem w stronę miejsca, z którego słyszała cichy jęk, a później głuchy łomot opadającego na podłogę ciała.
— Weasley, zabierz Longbottoma do skrzydła szpitalnego — warknął Snape. — Postaraj się nie zemdleć razem z nim po drodze. Reszta otwiera podręczniki na stronie trzysta siedemdziesiątej szóstej, uwarzycie dziś eliksir pieprzowy. Instrukcje na tablicy.
Valaeish przysiadła przy niewielkim biurku, obserwując, jak na długiej tablicy pojawiają się kroki, które należy wykonać, by uwarzyć eliksir. Nie zdziwiła się, widząc, że znalazło się tam niemal dokładnie to samo, co było w książce.
— Czy ktoś powie mi, przez kogo eliksir został wynaleziony? — zapytał nagle Snape.
Wszyscy skulili się nad swoimi kociołkami, jakby chcieli uniknąć zostania wywołanym do odpowiedzi. Jedynie jedna ręka wybiła się w górę, co nie umknęło uwadze Valaeish.
— Nikt? Może Potter? — zapytał jadowicie.
— Nie mam pojęcia, panie profesorze — mruknął.
— Jak zwykle, Gryffindor traci dziesięć punktów.
— Profesorze Snape — wtrąciła się Blackburn. — Wydaje mi się, że panna… — spojrzała na dziewczynę, szukając pomocy.
— Granger.
— Panna Granger wie.
Mistrz eliksirów posłał Valaeish spojrzenie, które mogłoby bez problemu kruszyć skały, ale nie ugięła się. Już chciał coś odwarknąć, kiedy Vala zwróciła się w stronę Hermiony:
— Panno Granger? Proszę bardzo.
— Eliksir ten wynalazł Glover Hipworth w roku…
— Wystarczy, panno Granger. Piętnaście punktów dla Gryffindoru — oznajmiła Vala.
— Już ją lubię — wyszeptała do Harry’ego Hermiona.
— Szybko się nią naciesz, bo wkrótce zginie w męczarniach — odparł cicho jej przyjaciel. — Spójrz na Snape’a, gdyby spojrzenie mogło zabijać…

— Koniec zajęć — oznajmił niespodziewanie profesor Snape. — Blackburn, zostajesz — fuknął w stronę asystentki.
— Widzisz? Mówiłem, że szybko ją rozszarpie — szepnął do Hermiony Harry.
Panna Granger rzuciła jedynie profesor Blackburn pokrzepiające spojrzenie, ale Valaeish nie wyglądała na przerażoną. Hermiona mogłaby przysiąc, że przez moment widziała, jak asystentka Mistrza Eliksirów walczy z kpiącym uśmieszkiem, a w jej oczach czaiła się niesamowita pewność siebie.
Snape odczekał, aż drzwi zamkną się za ostatnim uczniem, po czym przemierzył dystans dzielący go od Valaeish w trzech krokach. Zatrzymał się kilka centymetrów przed nią i mierzył wściekłym spojrzeniem.
— Co to miało być, Blackburn? — wysyczał przez zaciśnięte zęby.
— Sprawiedliwość w moim wydaniu, profesorze Snape — odpyskowała.
— Miałaś nie podważać mojego…
Nieoczekiwanie wycelowała palcem w jego pierś, dźgając go oskarżycielsko. Jej spojrzenie było pełne gniewu, mimo że twarz miała spokojną.
— Może gdybyś nie próbował poniżyć mnie już na początku zajęć, nie odzywałabym się przez ich resztę — wyrzuciła chłodnym, opanowanym głosem.
Był tak zaskoczony jej zuchwałością, że przez moment zabrakło mu słów. W dodatku czuł się nieswojo, kiedy mierzyła w niego wskazującym palcem, coś w jej spojrzeniu było tak odległego i nieuchwytnego, że oblał go zimny pot. Czułby się chyba lepiej, gdyby celowała do niego różdżką.
— Ta umowa powinna działać w obie strony, Snape — wyszeptała, odsuwając się od niego. — Chcesz próbować mnie złamać? Możesz od razu zacząć od cruciatusa, bo twoje słowa nie robią na mnie wrażenia.
Z tymi słowami energicznym krokiem wyszła z sali eliksirów, zostawiając Severusa Snape’a samego i pokonanego. Kiedy był już pewien, że został sam, a Valaeish nie wróci, pozwolił sobie, by przysiąść na brzegu biurka i odetchnąć głęboko. Po ich wczorajszej rozmowie nie spodziewał się takiego wybuchu.

— Odwołaj ją — zażądał, nie czekając na powitanie przez dyrektora.
— Severusie, czy panna Blackburn zachowała się wobec ciebie niestosownie? — zapytał uprzejmie Dumbledore.
— Ośmieszyła mnie przed całą klasą — warknął wściekły Snape.
— Zakładam, że był to odwet, nie atak, Severusie — zauważył dyrektor.
— Przybiegła na skargę? — zakpił Snape, zakładając ręce na piersi, ale Albus pokręcił głową, obserwując Mistrza Eliksirów znad okularów połówek.
— Nie widziałem dziś panny Blackburn — oznajmił obojętnie. — Najwyraźniej uznała, że cokolwiek między wami zaszło, między wami pozostać powinno.
Dumbledore uśmiechnął się, widząc niedowierzanie malujące się na twarzy Severusa. Najwyraźniej Valaeish miała zamiar wedrzeć się do życia Mistrza Eliksirów szturmem, przewracając na swojej drodze do góry nogami wszystko, co napotka.
— Nie będę potrafił z nią pracować, Albusie — powiedział ciszej Snape.
— Proszę tylko, byś dał jej szansę. Niczego więcej nie wymagam — odparł spokojnie Dumbledore.
— Jaką częścią planu jest dziewczyna? Jaką rolę dla niej przeznaczyłeś? I jaki ma to związek ze mną?
Dyrektor uśmiechnął się lekko.
— Severusie, mówiłem już, że panna Blackburn ma pomagać, kiedy ciebie nie będzie — zapewnił go. — Vala jest zdolną czarownicą i zna się na eliksirach jak mało kto. Gdybyś tylko zechciał poświęcić jej trochę czasu, mógłbyś oszlifować diament.
Snape nie odzywał się przez jakiś czas, szukając podstępu w działaniach Dumbledore’a. Ostatecznie skapitulował i spojrzał na niego, mówiąc:
— Dziewczyna ma odbarwioną tęczówkę i bliznę. Jest wychudzona, blada i wygląda, jakby nie spała dobrze od tygodni — zauważył, jednak Albus milczał, mimo że doskonale wiedział, co Severus miał na myśli. — Torturowano ją — bardziej stwierdził, niż zapytał.
— Severusie, nie sądzę, żebym był odpowiednią osobą do roztrząsania życia panny Blackburn — podjął ostrożnie Dumbledore. — Sam możesz ją o to zapytać.
— Nie uczyła się w Hogwarcie, pamiętałbym córkę Blackburna — kontynuował jednak niezrażony Snape. — Zapytałem o Durmstrang i Beauxbatons, ale również zaprzeczyła. Kim ona jest, Albusie?
— Sam odpowiedziałeś na to pytanie, córką Henry’ego…
— Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi — syknął młodszy mężczyzna.
— Ponownie odsyłam cię do panny Blackburn, Severusie — uciął kategorycznie Dumbledore, ale Snape nie miał zamiaru się poddawać.
— I co, Albusie, myślisz, że tak po prostu mi powie? — zakpił. — Skoro jej ojciec był śmierciożercą, musi wiedzieć…
— Wie — przerwał mu dyrektor. — I mimo tej wiedzy, nadal daje ci szansę, Severusie.

Valaeish nie miała czasu, by tego ranka przeczytać Proroka Codziennego, dlatego, gdy tylko w czasie przerwy obiadowej znalazła się w Wielkiej Sali, zajęła miejsce z nadzieją, że nie spóźniła się na sowią pocztę i niemal z ulgą złapała przesyłkę, która prawie spadła na talerz z ciastem dyniowym.
Starała się ignorować ciekawskie spojrzenia uczniów, tak samo jak Severusa Snape’a, który zajmował miejsce obok niej. Uznała, że najlepiej będzie zaczekać na jego ruch i nie prowokować kolejnych słownych utarczek.
— Panno Blackburn — odezwał się w końcu, zgodnie z jej przewidywaniami. — Zechciałaby pani pojawić się w sali eliksirów po przerwie?
— Oczywiście, profesorze Snape — mruknęła, nie odrywając wzroku od Proroka, kiedy drugą ręką próbowała trafić widelcem z ziemniakami do ust.
Tymczasem Ron z niedowierzaniem wpatrywał się w profesor Blackburn.
— Naprawdę postawiła się Snape’owi? I dała ci piętnaście punktów? — zapytał podejrzliwie. — I nadal żyje? A w dodatku z nim rozmawia? Wolne żarty.
Valaeish poczuła, jak zimna pętla zaciska się na jej wnętrznościach. Widelec upadł z cichym stukotem na talerz, a dłoń trzymająca Proroka zacisnęła się mocno na gazecie. Snape przyglądał się, jak twarz Blackburn zastyga w nieodgadnionym wyrazie. Nagle dziennik stanął w płomieniach. Vala odrzuciła go przed siebie, sięgnęła po różdżkę i szepnęła:
Finite.
Na jej życzenie płomienie zniknęły, a z nadpalonej gazety unosił się siwobiały dym. Valaeish wiedziała, że zwróciła tym samym uwagę przynajmniej połowy Wielkiej Sali, w tym samego Mistrza Eliksirów. Nagle przestała być głodna. Wstała i bez słowa ruszyła w stronę korytarza.
Severus zerknął na pierwszą stronę nadpalonego Proroka, z którego spoglądała z niego nieco zaskoczona twarz Valaeish. Zdjęcie musiało zostać wykonane jakiś czas temu, bo obecna na nim kobieta zdecydowanie nie była aż tak wychudzona, jednak jej pobielałe oko łypało na niego niepewnie, kiedy zaskoczona Vala mrugała i próbowała uciec z kadru.
„Dumbledore zatrudnia córkę śmierciożercy, strona druga”
„Czy Hogwart nadal jest bezpieczny? strona trzecia”
„Życie i zbrodnie Henry’ego Blackburna, strona czwarta”
„Valaeish Blackburn – kim naprawdę jest? strona piąta”
„Nowa asystentka Mistrza Eliksirów i życie w ucieczce, co ma do ukrycia? strona szósta”
Snape podążył wzrokiem za odchodzącą asystentką. Najwyraźniej za Blackburn ciągnęło się coś więcej niż źle kojarzone nazwisko. To dziwne, że nie słyszał o niej wcześniej. Teraz jednak stała się obiektem plotek i domysłów.
— Myślicie, że to Snape ją tak zdenerwował? — zapytał Ron, wpatrując się w odchodzącą profesor Blackburn.
— Czytałeś dziś Proroka, Ron? — mruknęła Hermiona. — Jestem pewna, że Rita Skeeter wypisała mnóstwo oszczerstw na jej temat.

Vala postanowiła, że najlepiej będzie, jeśli tym razem nie wystawi cierpliwości Snape’a na próbę i po prostu zaczeka na niego w sali eliksirów. Chcąc zająć czymś czas do momentu pojawienia się przełożonego, oglądała ingrediencje znajdujące się w szczelnie zamkniętych słojach.
— Eliksir rozpaczy, panno Blackburn. — Usłyszała niespodziewanie od strony drzwi, ale nawet nie drgnęła, spoglądając na oczy ropuchy łypiące na nią zza szkła. — Potrafi go pani uwarzyć?
Vala zacisnęła palce na ramionach, nawet nie wiedziała, kiedy założyła ręce na piersi.
— Warzenie tego eliksiru jest zakazane, profesorze Snape, a jego receptura jest silnie strzeżona — powiedziała tak cicho, że przez moment miała wrażenie, że mógł jej nie usłyszeć.
— Nie jest to odpowiedzią na moje pytanie, panno Blackburn — powiedział szorstko Severus, przechodząc w stronę swojego masywnego biurka.
— Potrafię — przyznała po chwili ciężkiego milczenia.
— Jak każdy szanujący się potomek śmierciożercy? — zapytał, chcąc przetestować jej cierpliwość.
Już raz, przy obiedzie, dała się wyprowadzić z równowagi, kiedy spojrzała na tytuły z pierwszej strony Proroka Codziennego.
— W takim razie pan pewnie mógłby go uwarzyć z zawiązanymi oczami — odparowała pustym głosem, po czym pokręciła głową i westchnęła ciężko. — Przepraszam, nie powinnam, profesorze Snape — powiedziała spokojnym głosem i odwróciła się ku niemu, pozwalając swoim rękom opaść wzdłuż ciała. — Odpowiadając na pańskie pytanie, tak, Henry zmusił mnie, bym nauczyła się go warzyć.
Snape zarejestrował, że nazywała swego ojca po imieniu. Najwyraźniej nie żyli w dobrych stosunkach. Poczuł dziwne uczucie ulgi, ale nadal zastanawiał się, czy faktycznie wiedziała, że to on był tym, który zamordował Blackburna w czasie Pierwszej Wojny.
— Zatem uwarzy pani eliksir przebudzenia, panno Blackburn.
Vala skinęła krótko głową, wybrała miedziany kociołek, który zalała wodą i w milczeniu ustawiła go na palniku. Następnie, ku zaskoczeniu Snape’a związała wysoko włosy i sięgnęła po kły węża. Severus mógł zauważyć, że blizna, która znikała przy oku i nie było jej widać na policzku, ciągnęła się dalej, ukryta we włosach, ale nie skomentował tego faktu. Obserwował, jak w skupieniu Vala ścierała kły węża na drobny proszek. Kiedy skończyła, wycelowała różdżką w stronę regału, nawet na niego nie patrząc, i po chwili mieszek ze składnikiem standardowym sunął w jej stronę w powietrzu. Blackburn złapała zioła niemal intuicyjnie, nie poświęcając im szczególnej uwagi. Snape z uznaniem zauważył, jak płynne były jej ruchy, ale nie miał zamiaru chwalić Vali. Jeszcze zanim woda zawrzała, Blackburn wrzuciła starte kły węża do kociołka. Mistrz Eliksirów już chciał ją zrugać za nieuwagę, jednak zauważył, że kątem oka obserwowała to, co działo się w kociołku, mimo że odmierzała właśnie cztery porcje składnika standardowego. Odczekała, aż eliksir zabarwił się na jasnokremowy kolor, po czym w odstępach trzydziestu sekund wsypywała kolejne porcje ziół. Sięgnęła po chochlę, ale odłożyła ją blisko kociołka, bo do jej ręki przywędrował właśnie słoik z ususzonymi żądłami żądlibąka.
Przeszedł za nią, chcąc sprawdzić, jak zareaguje, kiedy spróbuje ją rozproszyć, ale Valaeish całkowicie ignorowała jego obecność. Kolejnymi niewerbalnymi zaklęciami odsyłając składniki na swoje miejsca. Snape uśmiechnął się kątem ust, lubił, kiedy ktoś dbał o porządek na stanowisku pracy, zaraz jednak przybrał neutralny wyraz twarzy, nie chcąc, by pomyślała, że uśmiech mógł zwiastować jakąkolwiek oznakę sympatii z jego strony.
— Nie zmiażdżyła pani składników w moździerzu — zauważył krótko.
— Eliksir będzie silniejszy, jeśli składniki nie będą zmiażdżone, profesorze. Zakładam, że pan o tym wie — odpowiedziała w skupieniu. — Dlatego starłam kły — oznajmiła.
Sześć żądeł znalazło się w kociołku i Vala wymieszała zawartość trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a później lekko machnęła różdżką nad naczyniem. Eliksir zmienił barwę na ciemnozieloną.
— Za osiem godzin wywar będzie gotowy, profesorze. Powinien mieć barwę szmaragdowozieloną i pachnieć trochę jak mokra ziemia — poinformowała.
— Nieźle, profesor Blackburn — mruknął. — Ale z tym eliksirem poradziłby sobie nawet Longbottom — sarknął, a Vala zrozumiała, że to jego sposób na pochwałę. — Mówiłaś, że chcesz prowadzić zajęcia uzupełniające?
— Tak, panie profesorze — przyznała zaskoczona. — Właściwie myślałam o zajęciach dodatkowych, mogłabym poszerzać umiejętności tych, którzy byliby tym zainteresowani.
Snape uśmiechnął się i Valaeish nie potrafiła stwierdzić, czy był to uśmiech pobłażliwy czy może pełen pogardy. Jedno było pewne, nie wierzył w to, by ktokolwiek chciał przyjść.

Obudziła się wczesnym rankiem, zdziwiona, że przespała jak kamień całą noc. Dawno nie czuła się tak wypoczęta. Może to sam fakt spania w wygodnym łóżku sprawił, że się wyspała? Właściwie nie pamiętała już kiedy mogła położyć się na odpowiednio twardym materacu i przykryć się niedziurawą kołdrą.
Rozczesując włosy, spojrzała w swojemu odbiciu w oczy, nie odznaczały się już ciemnymi cieniami, które wcześniej widocznie się pod nimi rysowały. Uśmiechnęła się słabo do swojej wiernej kopii. Czy gdyby nie matka i Dumbledore, poszłaby w ślady ojca i dziś stała po stronie Voldemorta? Zamyśliła się, rozważając, jak ktoś dobrowolnie może zdecydować się na opowiedzenie się po stronie tak bardzo przepełnionej złem.
Wybrała się na śniadanie, postanawiając, że tym razem nawet nie zerknie do Proroka. Severus Snape, będący najprawdopodobniej w niespotykanie dobrym humorze, powitał ją skinieniem głowy. Odpowiedziała tym samym, nie chcąc psuć tego milczącego rozejmu.
Zajęcia z Puchonami i Krukonami minęły niespodziewanie szybko. Co prawda w ciągu jednych zajęć i jeden i drugi dom stracił po sześćdziesiąt punktów, ale Vala postanowiła się nie wtrącać.
Severus najwyraźniej postanowił całkowicie ignorować jej obecność, co Vala przyjęła z pewnego rodzaju ulgą. Z drugiej strony to, że traktował ją jak powietrze, mogło zwiastować kłopoty, ale nie chciała bawić się w przepowiednie. Musiała robić to, co do niej należało. Nic więcej.
— Panna Blackburn, jak mniemam? — Usłyszała, przechodząc w stronę pokoju nauczycielskiego.
Zamrugała, oglądając się przez ramię.
— Tak, a pan jest pewnie…
— Rhys Russell — przedstawił się, sięgając po dłoń Valaeish, by złożyć na jej wierzchu lekki pocałunek.
Vala zareagowała lekkim rumieńcem, bo jeszcze żaden mężczyzna nie przywitał jej w ten sposób. Z trudem powstrzymała nerwowy chichot, niepewnie cofając dłoń, na której nadal czuła ślad jego ust.
— Profesor obrony przed czarną magią? — wydusiła, wpatrując się w miodowe oczy mężczyzny niemal równego jej wzrostem.
Rhys Russell miał niesamowicie przystojną twarz, na której widać było lekki zarost, który, podobnie jak jego włosy, miał kolor przywodzący na myśl dojrzałe zboże. Valaeish przez moment miała ochotę jeszcze bardziej zmierzwić ten artystyczny nieład na głowie profesora, ale natychmiast powściągnęła te myśli. Rysy miał ostre, uśmiech szczery i miły, a w oczach tańczyły wesołe ogniki.
— Mam nadzieję, że zostanę na tym stanowisku nieco dłużej niż rok — powiedział, śmiejąc się cicho. — Słyszała pani o klątwie, która podobno ciąży nad tą posadą? — Uśmiechnął się szerzej i, nim Vala zdążyła odpowiedzieć, kontynuował: — I wystarczy Rhys.
— W takim razie proszę mówić mi Vala — powiedziała, odwzajemniając uśmiech.
— Valaeish, piękne imię, ma korzenie słowiańskie, prawda? — zagadnął, wskazując ruchem kierunek, w którym zmierzała; najwyraźniej zamierzał jej towarzyszyć.
— Szczerze mówiąc, to nie mam zielonego pojęcia — przyznała bez cienia skruchy, uśmiechając się wesoło. — To tylko imię.
— Ach, Vala, nie tylko, nie tylko — zaśmiał się perliście. — W imionach drzemie wielka moc. Widzisz, „Rhys” znaczy „entuzjazm”. — Puścił jej oko.
Uniosła lekko brwi. Faktycznie nie szło przypisać mu lepszego imienia.
— A Valaeish? — zapytała z czystej ciekawości.
— Nie tak łatwo, Vala! Nie tak łatwo. Chętnie opowiedziałbym ci…
— Panno Blackburn. — Głos Snape’a mógł zwiastować wyłącznie kłopoty.
— Witaj, Severusie, w humorze, jak zawsze — zauważył nieco uszczypliwie Rhys.
W odpowiedzi Mistrz Eliksirów posłał mu tylko mordercze spojrzenie.
— Przypominam pani, że nie jest tu pani na wakacjach — fuknął, spoglądając na nią badawczo. — Za pięć minut w sali eliksirów.
Vala wymieniła z Rhysem nieco zagubione spojrzenie, wzruszyła bezradnie ramionami i zawróciła w kierunku lochów. Severus wyjaśnił jej pokrótce, jakie eliksiry i w jakich ilościach ma przygotować dla Zakonu Feniksa. Bez zbędnych uszczypliwości Vala zabrała się do pracy, całkowicie się na niej skupiając.
Snape przyglądał się temu, z jakim oddaniem poświęcała się warzeniu kolejnych eliksirów. Taki układ mu odpowiadał, on milczał, ona również. Przynajmniej nie wchodzili sobie w drogę. Oczywiście marzył o tym, by zostało tak do końca, ale wiedział, że któregoś dnia Blackburn zacznie kłapać swoim niewyparzonym jęzorem. Już raz pokazała, że nie da sobą pomiatać.

Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nagle nie poczuł rwącego bólu w przedramieniu. Zacisnął zęby, wygaszając ogień pod kociołkiem, ale Vala niczego nie zauważyła. Powiedział jej, że ma sama dokończyć warzenie tego, co zaplanowali na ten dzień i, nawet nie będąc pewnym, czy go usłyszała, po prostu wyszedł.

20 komentarzy:

  1. Pierwsza! <3
    Przeczytam sobie dziś do poduszki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah ten Snejpi, dostał fajną laskę za darmo do pomocy i jeszcze narzeka XD
    Nie no, tak poważnie, to jestem ciekawa cóż za tajemnice skrywa Vala. Skąd ta blizna, zmęczenie, kto ją torturował... No i nieźle, że Sev zabił jej ojca. Kurczę, taaak strasznie jestem ciekawa jak to się dalej potoczy, że aż mnie skręca!
    Vala najwyraźniej zdobyła sympatię naszej fantastycznej trójki pt. Ron, Harry i Hermiona, jestem ciekawa, czy ich losy się jakoś połączą... To znaczy, mogę się założyć, że Hermiona nie odpuści sobie zajęć dodatkowych XD więc na pewno coś wspólnego będą ze sobą miały ;)
    Sev jak zwykle doskonały, nawet ŁAAAAŁ raz się uśmiechnął XD szok i niedowierzanie!
    Poza tym jak zwykle jest wspaniale, doskonale, świetnie wszystko napisane ;) dodawaj następny prędko! Bo się już niecierpliwię! xd
    Powodzenia na sesji, mnie w tym roku czeka moja very pierwsza sesja w życiu, więc też są emocje xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snejp nie byłby sobą, gdyby nie narzekał, hehe :D
      Trochę namieszałam, wiem. :D Ale wydaje mi się, że w ten sposób będzie ciekawiej, jeśli pociągnę kilka wątków. I tak, trochę splotę wydarzenia z fantastyczną trójką, nawet z Zakonem Feniksa, nie chcę całkiem uciekać od książkowego kanonu. :P Sesje nie są aż tak straszne, ostatecznie jakoś się daje radę. :D Trzymam za Ciebie kciuki! xD

      Usuń
    2. Dzięki za mocno trzymane kciuki, wszystko zdane :D
      Btw, jak długo nam kazesz jeszcze czekać na następny?! :< Ja tu zaglądam co parę dni i, chlip chlip, dalej nic nie ma :<

      Usuń
  3. Vala, Vala... Co ukrywasz kobieto?
    Ciekawa jestem jak długo pozostanie w dobrej Komitywie ze Snape'm? Bo znając go, tydzień to nie potrwa ;)
    Chociaż... Czyżby mała zazdrość na koniec dnia?
    Było ciekawie, a zaczyna się robić jeszcze ciekawiej ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak to co ukrywa? ;) Wszystko! :D Snape jest wybuchowy bardzo, chociaż jego wybuchy są bardzo chłodne; wcale nie musi krzyczeć, żeby siać pogrom, ale Vala też nie da sobie w kaszę dmuchać, więc to będzie mieszanka wybuchowa. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jak to co? WSZYSTKO :D
    Uwielbiam Cię za tą odpowiedź:P

    U mnie nowy - zapraszam :D


    grangervelsnape.blog.pl
    xl-ka.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze - zawsze lubiłam Severusa, nawet jak wszyscy byli przeciwko niemu. Nie mam pojęcia, dlaczego :P Po drugie - generalnie uwielbiam serię o Harrym :D A po trzecie... no cóż, super piszesz ^^ Bardzo mi się podoba Twój pomysł na to opowiadanie, dużo tajemnic, dużo niedopowiedzeń, idealnie w klimacie oryginalnej historii. Vala ma charakterek i za to już ją lubię ;) Jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko potoczy się dalej.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://deszczowa-milosc.blogspot.com/
    Co prawda to nie w czarodziejskich klimatach, ale może Cię zainteresuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz świadomość, że mu tutaj niecierpliwie czekamy? :<

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejo! Idąc od początku do końca:
    Trochę mi smutno, że od początku obdzierasz swoje opko z tajemnicy i od razu zapowiadasz, że to będzie SS/OC. Przede wszystkim psujesz tym ewentualny efekt, który mógł dać ten prolog. A tak to nie do końca rozumiem, po co się bawisz w jakiekolwiek próby zaskoczenia mnie, że asystent jest kobietą, skoro chyba tylko upośledzony gumochłon by tego nie wydedukował.

    Trochę mało prawdopodobna jest dla mnie reakcja Harry'ego, który na wieść o asystentce od razu jęczy.
    Wydaje mi się, że dużo bardziej logicznym byłoby pomyślenie, że skoro ktoś będzie w klasie cały czas, może Snape w końcu przestanie być aż tak stronniczy (żeby zachowywać pozory przy obcym).

    Poza tym zmieniasz nauczyciela eliksirów, ale nie wyjaśniasz w żaden sposób, co w takim razie robią Harry z Ronem u Ciebie na eliksirach. Hej ho, nie bez powodu dwójka naszego ulubionego Trio nie kupiła od razu podręczników do eliksirów na szósty rok, przecież tylko Slug przyjmował na kontynuację owutemową z PO, Snape oczekiwał, aby uczniowie mieli W. A Ty nigdzie nie wspominasz, że przyjmujesz w tej kwestii inną wersję wydarzeń.

    Z błędów i jakichś komentarzy w trakcie czytania:

    „Wiedziała, oczywiście, że Snape był ich szpiegiem po stronie Voldemorta i że czasami musiał udawać się na spotkania śmierciożerców. Fakt, to było całkiem logiczne. Mógł znikać na kilka dni, a życie w Hogwarcie musiało toczyć się dalej. Ktoś musiał go zastępować w czasie nieobecności” — w tym fragmencie się zamusiałowałaś.

    „— …a jeśli Snape sobie nie radzi? — wyrzucił Ron, zastanawiając się, co powinien następnie nałożyć na duży, okrągły talerz.” — co wyrzucił? O.o Całe to zdanie jest strasznie kulawe.

    „Następnego ranka czekały ich dwie godziny eliksirów, czekając pod odpowiednią salą, i nie mogli się doczekać[...]” — wtf? :D Toś popłynęła! Już pomijając powtórzenia, eliksiry czekały na nich pod salą. *.*

    „Harry przez moment zastanawiał się, kto mógł być aż tak nierozsądny, ale kiedy tylko spojrzał na wykrzywioną w grymasie nienawiści twarz Mistrza Eliksirów” — zdanie Ci się urwało.

    „Dumbledore oparł się pewniej o oparcie swojego dyrektorskiego fotela i splótł palce, oparłszy łokcie na podłokietnikach.”

    „To ktoś, kto ma cię zastępować, kiedy… kiedy będziesz zajmował się czymś innym. Kiedy nie będzie cię w Hogwarcie” — yyyyyyyyyy. Yyyyy. Znaczy nie wiem, może ja czegoś nie kumam, ale Dumb jest sam ze Snape’m w pokoju, a bawią się w jakieś szyfry? Czy może zawahanie Dumba i nazwanie spotkań Śmierciożerców i misji dla Volda „czymś innym” jest jakimś eufemizmem, użytym, bo jest speszony tą wizją? Nie wiem, Dum się nie spodziewał, że w końcu do tego dojdzie? Przecież oni rozmawiali ze sobą wprost, gdy byli sam na sam.

    „Snape nie odzywał się przez moment, zaciskając usta w wąską linię i pięści” — zaciskał usta w pięści? :D Taka forma zdania sprawia, że wyrasta Ci dwuznaczność, która nie brzmi.

    „— Faktycznie uczniowie mogliby uznać to, że będę mieć za asystenta byłego ucznia, ale…” — z tym zdaniem coś nie gra. Nie brakuje tam jakiejś części?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „— Och, w to nie wątpię — zagadnął” — błędne użycie słowa „zagadnąć”.

      „— Vala, po prostu Vala, profesorze Dumbledore — powiedziała, siląc się na słaby uśmiech. — Wie pan, że nie przepadam za pełnym imieniem” — bardzo tchnie mi to Tonks. xD Nie wskazuję jako błąd, komentuję tylko ;)

      „By w twoim działaniu nie widział kolejnej części planu mającej zniszczyć Voldemorta” — mającego!

      „Wzbierała w niej wściekłość, tym mocniej, kiedy zdawała sobie sprawę, że właściwie nie miała innej opcji, jak po prostu się zgodzić” — trochę niezgrabne zdanie. Proces zdawania sprawy, który tu przedstawiasz, przez budowę zdania sprawia wrażenie strasznie długiego, a w opku minęła przecież tylko chwila.

      „że życie w ciągłej ucieczce stanie się przeszłością” — tak się nie mówi; mówimy o życiu w lęku, o życiu w biegu albo że życie to ciągła ucieczka.

      „Wieczór wcześniej
      Wieczorem[...]” — rly? :D

      Odniosę się też do Twoich określeń czasowych. Piszesz: Tydzień wcześniej, dwa tygodnie wcześniej, wieczór wcześniej i człowiek ma wrażenie, że się cofa względem poprzedniej sceny, a nie prologu. Przede wszystkim dlatego, że prologiem bardziej nazwałabym pierwszy rozdział, a nie prolog, bo prolog to „wstępna, wyodrębniona część utworu dramatycznego lub narracyjnego, zawierająca relację o faktach poprzedzających zawiązanie akcji”. Widzisz, o co mi chodzi? A u Ciebie prolog i drugi rozdział tworzą całość, kontynuację, a pierwszy rozdział jest retrospekcją. W ogóle usuń po prostu nazwę „prolog” i będzie git, to nie jest nic koniecznego.

      „Kiedy tylko pomyślała o przysiędze, która złożyła” — którą

      „świadczyło zupełnie o czymś innym” — o czymś zupełnie innym

      „Vala wiedziała, że siedemnaście lat temu nie pomógł jej zupełnie bezinteresownie. Wiedziała, że prędzej czy później będzie zmuszona, by spłacić swój dług.”

      „Pomagał, by ludzie byli mu coś winni. Tak jak Severus była tylko pionkiem na szachownicy.”

      „jak jej serce łopotało w niepewności” — łopocze

      „Severus Snape, choć nie potrafił się do tego przyznać, z niecierpliwością oczekiwał, aż młoda Blackburn przekroczy próg jego gabinetu” — uwielbiam te wstawki! :D

      „pierwsze pytanie, jakie uformowało się w jego głowie, to konieczność zapytania o fakt” — uformowało mu się w głowie pytanie czy konieczność zapytania (o ile konieczność zapytania może się jakkolwiek formować)?

      „Nos miała niewielki, podobnie ułożone w uśmiechu usta, które, choć długie, nie były pełne, bo dolną wargę miała szerszą od górnej” — powtórzenie słowa „miała"; a określenie ust długimi jest co najmniej dziwne.

      „i Snape wiedział już, że kolor tęczówki musiał być wynikiem jakiejś paskudnej klątwy” — no tak, przecież to jedyna możliwość. Nie wchodzi oczywiście w grę, że np. miała takie oko od urodzenia, a zabliżnione rozcięcie na łuku brwiowym to wynik jakiegoś wypadku, chociażby wpadnięcia na szafkę w dzieciństwie, co jest dość częste wśród ludzi (dziwny gatunek, ot co).

      Usuń
    2. „Uśmiech zniknął z jej twarzy, zastąpiony powątpieniem. Severus Snape niemal szyderczo się uśmiechnął, ale Valaeish niemal natychmiast się zreflektowała, uśmiechając się ponownie” — to jest dla mnie zagadka: masz swoje lata, piszesz fajnie, robisz bardzo mało błędów, jak na pisanie bez bety, widać, że przeglądasz ponownie tekst przed wrzuceniem na bloga, a jednak potrafisz zostawić w tekście takie kwiatki. Może za krótko leży w folderze przed publikacją? Albo: beta?

      „Musiała znaleźć sposób, by się do niego przebić” — już tak pierwszego wieczora? O.o

      „Widziała, że czarne oczy obserwowały uważnie każdy jej ruch, niemal jakby ich właściciel był gotowy do tego, by bronić się przed gradem klątw w każdej chwili. Severus Snape był niemal tak chudy jak ona – do tej pory nie sądziła, że to możliwe – wyższy od niej o jakieś pół głowy. Jego twarz poznaczona była zmarszczkami i chociaż nie wyglądał na takiego, który mógłby być od niej starszy o więcej niż piętnaście lat[...]” — mnóstwo byciów.

      „Przez ułamek chwili” — sekundy

      „— Nie zamierza mi pani powiedzieć, co takiego panią zatrzymało?” — serio, uważasz, że Snape zadałby to pytanie? Prosiłby się o wyjaśnienie? Narażał na możliwość odpowiedzi „nie", która zresztą padła, która z pewnością by go ośmieszyła przed całą klasą? RLY? SNAPE?

      „W tym momencie faktycznie ktoś zemdlał i Valaeish podążyła wzrokiem w stronę miejsca, z którego słyszała cichy jęk, a później głuchy łomot opadającego na podłogę ciała” — usłyszała. Chyba że ten jęk to jakoś długo trwał, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić tak, aby wyglądało realistycznie.

      „Jedynie jedna ręka” — jedynie jedna?

      „Chcesz próbować mnie złamać? Możesz od razu zacząć od cruciatusa” — zaklęcia i czary wielką literą

      „pozwolił sobie, by przysiąść na brzegu biurka i odetchnąć głęboko” — bez „by"

      „Tymczasem Ron z niedowierzaniem wpatrywał się w profesor Blackburn.
      — Naprawdę postawiła się Snape’owi? I dała ci piętnaście punktów? — zapytał podejrzliwie. — I nadal żyje? A w dodatku z nim rozmawia? Wolne żarty” — to Ron nie chodzi na eliksiry? A Harry tak? Mieli taki sam wynik z sumów jeśli chodzi o ten przedmiot (wybitnego na pewno nie miał, a Slugh przyjmował od PO w górę).

      „Severus zerknął na pierwszą stronę nadpalonego Proroka, z którego spoglądała z niego nieco zaskoczona twarz Valaeish. Zdjęcie musiało zostać wykonane jakiś czas temu, bo obecna na nim kobieta zdecydowanie nie była aż tak wychudzona, jednak jej pobielałe oko łypało na niego niepewnie, kiedy zaskoczona Vala mrugała i próbowała uciec z kadru”

      „>>Dumbledore zatrudnia córkę śmierciożercy, strona druga<<„ – jeśli to cytat z gazety, wypadałoby zastosować zapis: str. 3, bo nie wierzę, żeby jakakolwiek gazeta marnowała miejsce na pisanie pełnego słowa „stronie” i słownie „trzecia”.

      „Obudziła się wczesnym rankiem, zdziwiona, że przespała jak kamień całą noc. Dawno nie czuła się tak wypoczęta. Może to sam fakt spania w wygodnym łóżku sprawił, że się wyspała?” – powtórzenia słowa spać.

      „spojrzała w swojemu odbiciu w oczy” – bez „w”

      „będący najprawdopodobniej w niespotykanie dobrym humorze” – najprawdopodobniej? Czyli że co, strzelała na ślepo? Prowadzisz narrację bezpośrednią, nie wszystkowiedzącą i czytelnik ma tego świadomość, nie jest debilem. Wiemy, że jak napiszesz „będący w niespotykanie dobrym humorze” to nie znaczy, że na sto procent jest w dobrym humorze, bo to perspektywa Val.

      „zajęć i jeden i drugi” – przecinek przed drugim „i”

      Usuń
    3. Teraz może trochę rzeczy na plus, co by nam się nie zrobiło jakoś eee zbyt pojazdowo:

      kreacja postaci takich jak:
      + Dumb
      + hogwarckie Trio
      + Snape w rozmowach z Dumbem
      + Val w rozmowach z Dumbem

      Kolejna rzecz:
      + rozmowy postaci; fajne, ciekawe, zabawne, dobrze poprowadzone
      + cała kreacja Harry'ego, Hermiony i Rona. I ich rozmowy, i opis ich reakcji i wzajemnych relacji, i zachowania świetnie odwzorowują kanonicznych bohaterów.
      + rozmowa Severusa i Dumba z fragmentu „tydzień wcześniej”
      + Rozmowy między bohaterami fantastyczne. Fajnie się ich „słucha", bo nie tylko coś przekazują, ale często też bawią, zwłaszcza gdy czytam przepychanki słowne chłopaków z Hermioną. :)
      + REASERCH W KWESTII ELIKSIRÓÓÓW

      Zaraz jeszcze będzie parę komci odnośnie Val, Snape'a, narracji i stylu, ale już w tym momencie powiem, że siedzę tu i komciuję nie dlatego, że mi się nie podoba, ale bo lubię Twoje opko i wydaje mi się mieć na tyle fajny potencjał, że poświęcam na to swój czas. Więc to, że tyle błędów Ci wytykam, nie znaczy, że jest rzeczywiście źle. Ale masz dużo niedopracowanych fragmentów, które niepotrzebnie zaniżają wartość tego opka.

      Usuń
    4. VAL
      Val wyszła Ci dziwnie. Niekonsekwentnie. Fajnie, że jako osoba starsza niż hogwarckie Trio potrafi przejrzeć różne sztuczki Dumba. (Jednocześnie nie robisz z niego przesadnego okrutnika, co też jest na plus). Dobry efekt uzyskujesz poprzez pokazanie, że ona widzi równe zagrywki Dumba, ale i tak im ulega (no bo heloł, nie jest marysójką, no nie?). Albo moment analizy sytuacji po złożeniu przysięgi, super scena.
      Właściwie do końca pierwszego rozdziału jest bardzo prawdopodobna i w ogóle mi nie przeszkadza. A potem nadchodzi rozdział drugi.
      Zaczynam sądzić, że Val nie lubi swojego życia i dąży do samobójstwa. Myślałam, że skoro Dumb wybrał ją na osobę, która ma się przedrzeć do Seva, dziewczyna ma jakiekolwiek w tej kwestii umiejętności, a nie, że miota się na prawo i lewo jak ryba wyjęta z wody.
      Najpierw na osobności mu ulega, potem przy klasie go ośmiesza. Potem na osobności mu się stawia, a w klasie ulega.
      Poza tym co ona chciała osiągnąć, robiąc z niego debila przy uczniach? Przecież ma ZJEDNAĆ Mistrza Eliksirów, a nie sprawić, że ten zacznie ją traktować jak wroga i z nią walczyć.
      Przecież wyraźnie w kanonie widać, że ludzie, którzy ośmieszają Seva, w żaden sposób nie zyskują jego sympatii. To nie ten typ, który ulega, gdy się go publicznie upokorzy. TYM BARDZIEJ, jeśli zrobi to jego młodsza asystentka.
      Ja wiem, że stawianie się Val daje możliwość opisania takich fajnych potyczek słownych, noaleee nie chcesz mi chyba powiedzieć, że uważasz, że Snape jeszcze kiedykolwiek po takim potraktowaniu się do niej zbliży lub jej zaufa? No ejjjj. To przecież Snape.
      Poza tym serio, Val ma aż takie niskie poczucie własnej wartości, że jak są sam na sam, siedzi cicho jak trusia, a przy uczniach zgrywa ważniaka? Ten fragment wg mnie średnio Ci się udał.
      Kolejna kwestia: opanowanie Val. Kreujesz ją na postać, która nie raz była torturowana, ma ojca śmierciożercę, jest w stanie poradzić sobie z różnymi sytuacjami, a gdy widzi siebie na okładce gazety, przydarza się jej niekontrolowany wybuch magii? O.o
      „a w jej oczach czaiła się niesamowita pewność siebie” - która wykluła jej się chyba w przeciągu jednej nocy, lol. Serio, nie chcę brzmieć wrednie, ale weź sobie porównaj jej kreację z końcówki pierwszego rozdziału do tego fragmentu.
      Zastanawia mnie, czemu określasz Val jej pełnym imieniem, skoro ona tego nie lubi. Masz narratora bezpośredniego, więc tak perfidne ignorowanie preferencji głównego bohatera przywodzi wręcz na myśl próbę dokuczenia pannie Blackburn. Toż nawet Joaśka nie była tak wredna. Mimo że jej bezpośrednia narracja była skierowana na Harry'ego, i tak jako narrator szanowała poglądy Tonks i nazywała ją po nazwisku. Oczywiście mówię to wszystko z przymrużeniem oka, ale serio, to nie brzmi, jak najpierw mówisz, że Blackburn nie lubi swojego pełnego imienia, a potem ciągle go używasz.
      Już pominę fakt, że brzmi ono co najmniej elficko i ciężko się je czyta, bo za cholerę nie wiem, jak mam ten zbitek samogłosek wymawiać. I jestem ciekawa, jak wybrniesz z słowiańskości tego imienia.
      Generalnie w drugim rozdziale Val Ci się trochę popsuła, jest niekonsekwentna w swoich działaniach. Można by to uznać za kreację bohatera, ale nie takiego, co to ma dotrzeć do Snape'a i który wychowywał się wśród śmierciożerów, plz.

      Usuń
    5. SNAPE
      Snape ma nad Val przewagę. Jest starszy, jest nauczycielem. A jednak daje sobą pomiatać niepewnej dziewczynce, która się rumieni, jak tylko ktoś ją pocałuje w dłoń. Snape, który terroryzuje Hogwart i od kilkunastu lat wrabia samego Voldemorta. RLY?
      Nie będę dalej analizować jego postaci, bo po prostu nie kupuję ich relacji. I jej podejście do sprawy jest nielogiczne, zwłaszcza, że jest ponoć taka super do tej roli, a poza tym ma świadomość, że od tego zależy jej życie, i zachowanie Snape’a jest nielogiczne.
      „To dziwne, że nie słyszał o niej wcześniej” – mnie też to dziwi, skoro jej ojciec jest śmierciożercą, a Snape najlepszym szpiegiem. Wydawałoby się, że w takim razie zna na wylot wszystkie tajemnice popleczników Voldemorta, a przynajmniej CO NAJMNIEJ te, które znają redaktorzy gazet.
      Tu znów: drugi rozdział całkowicie Ci rozjechał postać.

      NARRATORRRRRR
      Narrację masz fajną, bezpośrednią, z perspektywy Val. Ale NIE MOŻESZ mieszać perspektywy tak szybko.
      Bo dziwnie działa fragment, gdzie z jednej strony masz dalej narratora z perspektywy Val, a z drugiej strony słychać to, co szepczą między sobą uczniowie. Sprawia to wrażenie, że wszyscy mogą to usłyszeć, Snape również.
      Albo scena na Wielkiej Sali. Akcja pokazana z perspektywy Val, a tu nagle słyszymy, o czym rozmawia Trio. No ej.

      STYL
      Piszesz fajnie. Przyjemnie się Ciebie czyta. Dialogi masz świetne, serio. Ale niekiedy po prostu umieram, gdy widzę u Ciebie:
      mruknęła, skłaniając
      zagadnął, [...] zapraszając
      powiedział, [...] uśmiechając się
      Niemal każde zdanie tworzysz przy użyciu imiesłowu przysłówkowego (głównie drugi rozdział, potem się poprawiło, choć dalej się ciągnie). Brak Ci zróżnicowania w tej kwestii.

      Plus za zabieg z dziwnymi oczami Val, zapada w pamięć. Ale cały opis jej wyglądu kulejeeee, pełen „być” i „mieć", dziwnych określeń i niezgrabnych zdań. :c To smuci, bo jedno zdanie jest super, fajne, niebanalne ujęcie, nietypowa konstrukcja zdania, a potem: JEB W ŁEB, sio fajny klimacie.

      Wydaje mi się, że nie masz bety. Albo masz, ale strasznie słabą. Warto by nad tym popracować.
      Wydaje mi się też, że czasami próbujesz wywalić niektóre powtórzenia, przez co używasz bardzo dziwnych zwrotów lub wręcz niepoprawnych słów. Często niektóre wyrazy brzmią jak synonimy, ale nie zawsze dobrze się zastępują, jak np. użyte przez Ciebie słowo „zagadnął”, które oznacza „zacząć rozmowę, zwykle pytając o coś” (def. z WSJP). Ty zaś użyłaś tego jako synonimu słowa „powiedział” gdzieś w trakcie rozmowy.

      W ogóle bardzo ciekawym zjawiskiem jest ten Twój tekst, bo jak czytam Twoje dialogi, normalnie odlatuję do innego świata i mam bohaterów jak żywych przed oczami, natomiast przy opisach załamuję ręce. I nie chodzi mi o to, że jesteś w opisach sztywna czy schematyczna, nie, to ten etap też wyraźnie masz za sobą, zwracasz uwagę na to, co jest ciekawe, nie wciskasz niepotrzebnie opisu szafy stojącej w rogu pokoju, żeby zapchać tekst. Problemem jest coś innego: umiejętność zgrabnego wysławiania się.
      W jednym zdaniu po prostu cud miód i orzeszki, fajne, niebanalne ujęcie sceny i pod kątem konstrukcji, i porównań, i w ogóle samo spojrzenie, no ekstra. A potem walisz pięć powtórzeń, dziwną składnię lub jakiś kosmiczny związek wyrazowy.

      Tak jak pisałam: ogólne wrażenie na plus. Będę zaglądać częściej. Przydałoby się przebudować drugi rozdział i zastanowić się trochę nad Val. Przydałoby się trochę więcej razy przejrzeć tekst przed publikacją lub poszukać bety. No i nie wiem, no, nie umiem pisać ładnych podsumować zbierających. W każdym razie, powodzenia, będę wpadać częściej. :)

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj ;)
    Kurcze, na samym początku musisz wiedzieć, że mam słabość do Severusa. Jest niezwykle trudnym człowiekiem, który sporo przeżył, dlatego wcale nie dziwię się, że nikt z nim nie wytrzymuje. Myślę, że czasem on sam ma problem ze sobą, aby ze sobą wytrzymać.. Alkohol w pewnym stopniu zapewne co nie co mu rekompensuje. Hm, Blackburn ma u mnie ogromnego plusa. Polubiłam ją od samego początku i coś czuję, że będzie ciekawie. Miała rację, gdyby jej Snape nie sprowokował to z pewnością zachowałaby się jak cień, nawet nie zauważyłby jej, a tak? Pokazała mu, że nie powinien się tak zachowywać w stosunku do niej, w końcu nie była jego uczennicą. Widać, że ta kobieta ma charakter i dobrze. Chociaż ktoś mu utarł nosa. Podobało mi się to, że powiedziała mu, że nie działają na nią jego słowa, że może na nią rzucić zaklęcie. Brawo! Cóż za odwaga! Wcale nie byłam zaskoczona, że Snape udał się do Albusa. To było całkiem do przewidzenia, takie w stylu Seva. Co takiego zrobił Severus? Co zrobił rodzinie Blackburn? Cholera, tyle mam pytań… A więc pojawiła się po obiedzie punktualnie w gabinecie Severusa? Cieszę się, że ma charakter, potrafi zachować dystans, lecz równocześnie nie pozwala innym na zbyt dużo. A więc Sev zamordował/zabił ojca Blackburn? Hm, musiał ojciec zajść nieźle jej za skórę, skoro mówi o nim po imieniu. Sev był pod wrażeniem pracowitości, jej przyzwyczajeń w trakcie pracy – wiedziałam!
    Szkoda, że te rozdziały są ze stycznia. Mam nadzieję, że mimo wszystko napiszesz kolejny rozdział. Jestem ogromnie zaintrygowana…jak dalej to wszystko się potoczy!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń